Nie ma nic bardziej szkodliwego dla samorządowej wspólnoty niż upolitycznianie jednostki samorządu terytorialnego. Z rozmontowywaniem samorządu, ograniczaniem kompetencji burmistrza i torowaniem drogi dla partyjnych koleżków- mieliśmy do czynienia w Jedliczu. Przykładem politycznej hucpy i destabilizacji pracy jest zainicjowane przed dwoma laty referendum. O szczegółach redaktor naczelny.
Przykładów upolityczniania samorządu jest wiele. Należy jednak zwrócić uwagę na te, szczególnie niepokojące i szkodzące Gminie Jedlicze.
Wprowadzona w 2018 roku instytucja wotum zaufania stała się nie tyle narzędziem kontroli w rękach samorządowców, ale paliwem dla wyznawców żądnych władzy partyjnych koleżków. Ci, którzy ponad umiłowaniem do samorządu i zachowaniem samorządowej autonomii stawiają partyjną podległość i dyscyplinę- jawnie i świadomie szkodzą. Nieobiektywne i irracjonalne argumenty są wypadkową w niesprawiedliwej ocenie rzeczywistości.
W powyższym, warto posłużyć się przykładem.
Burmistrz Jolanta Urbanik np. w 2020 roku przygotowała, aż 110 projektów uchwał. Te służyły głównie poprawie życia mieszkańców. Grupa radnych przygotowała tylko 3 projekty w iście kontrowersyjnych społecznie sprawach (obniżenia wynagrodzenia burmistrzowi, nieudzielenia absolutorium i wniesienia skargi do WSA).
Raport o stanie gminy, dokument który opisuje działalność samorządu w ciągu całego roku i obejmuje również działalność Rady Miejskiej, został wielokrotnie oceniony przez radę negatywnie. Instytucja wotum zaufania staje się więc politycznym paliwem i karykaturą obiektywizmu. Mówiąc krótko: grymas.
Kolejnym narzędziem upolityczniania samorządu jest utworzenie komisji skarg, wniosków i petycji. Przewodniczy jej kontrowersyjna radna
Radna, która przewodniczy wspomnianej komisji wielokrotnie publicznie obrażała osoby pełniące ważne funkcje publiczne oraz społeczne, o czym częstotliwie wspominaliśmy na naszych łamach. Wulgarne wypowiedzi radnej, na sesjach Rady Miejskiej i w kuluarach (np. w wejściu na salę narad, gdzie odbywają się sesje) są pogwałceniem etyki pracy radnego i złamaniem roty ślubowania. Współodpowiedzialna za referendalne fiasko Wenencja Żychowska przekonana o swej nieomylności nie cieszy się spektakularnym zaufaniem społecznym, a do referendum zachęciła rażąco niską liczbę mieszkańców, o czym informowaliśmy: Współodpowiedzialni za referendalne fiasko. Jedlicze-Borek: 69 z 495. Frekwencja dużo poniżej progu.
Bezprzykładne zachowania radnej na publicznym forum stały się tematem licznych dyskusji, a w kontekście referendum jednym z najczęściej czytanych: Radna Żychowska mataczy w sprawie referendum? Te dowody nie pozostawiają złudzeń.
To przykre i niesprawiedliwe, że przewodnicząca komisji, która rozpatruje skargi- sama nie panuje nad swoją działalnością i zachowaniami. Nadzieja wyłącznie w mieszkańcach i pozostaje mieć nadzieję, że Ci ocenią jej działalność zgodnie ze swoim sumieniem. Warto wspomnieć, że mieszkańcy Borku w maju br. nie wybrali przewodniczącego zarządu osiedla, którym do czasu wyboru nowego pozostaje nadal Wenencja Żychowska. Radna oświadczyła wówczas, że nie będzie już kandydować, ale zapowiedziała, że będzie tę funkcję pełnić do czasu wyboru nowego zarządu na Borku.
Niechlubna rocznica. Dwa lata temu z inicjatywy grupy radnych odbyło się referendum
24 października 2023 roku, grupa radnych “świętuje” drugą rocznicę uchwalenia i zainicjowania referendum, o którym częstotliwie pisaliśmy na naszych łamach, chociażby w artykule: Referendum: awantura i oszustwo inicjatorów. “Polityczna hucpa na koszt podatnika” [ANALIZA].
Tak to się zaczęło
Najpierw wymyślono ulotki, na których nikt z grupy radnych nie miał odwagi podpisać się z imienia i nazwiska, a które zawierały nieeleganckie i populistyczne hasła jak na przykład: “Tak jak my, każdy z Państwa miał nadzieję na dobre działania Burmistrza” oraz “wierzyliśmy w piękne słowa obietnic”. Ulotki były dystrybuowane do późnych wieczornych godzin, radni roznosili je na kilka dni przed rozstrzygnięciem, od domu do domu. Kolejne pakiety kolorowych, ciepłych, bo tyle co odebranych z drukarni plakatów, trafiały w ramiona radnych. Następnie rozklejano je po gminnych tablicach ogłoszeń.
Przekonywali, że to demokracja, przywilej…
Radni przekonywali, że referendum zostało ustanowione po to by społeczeństwo mogło wypowiedzieć się “za” lub “przeciw” w ważnej społecznie sprawie. Być może liczyli, że takim hasłem nie tylko zachęcą do wzięcia udziału w głosowaniu większą ilość mieszkańców, a w razie ewentualnej porażki referendum nie poniosą odpowiedzialności. Nic bardziej mylnego.
Inicjatorzy-radni zdemaskowali się sami
Gdy inicjatorzy jeszcze w czasie kampanii referendalnej zorientowali się, że referendum z uwagi na liczne negatywne opinie pod ich adresem może zakończyć się fiaskiem, chwytali się jak tonący najrozmaitszych metod, a przy tym zdemaskowali swoje prawdziwe zamiary zainicjowania referendum. To właśnie wtedy zaczęły wychodzić na jaw szokujące fakty. Było widać jak na dłoni całą panoramę referendalnej rzeczywistości. To, co zszokowało nas wybitnie to opisane poniżej zachowania radnych.
Oszustwo i dowody
Ci inicjatorzy, którzy pierwotnie przekonywali o tym, że referendum zostało ustanowione po to by “społeczeństwo mogło wypowiedzieć się za lub przeciw w ważnej społecznie sprawie” zaczęli się demaskować. Szybko okazało się bowiem jakie są prawdziwe zamiary zorganizowania referendum. Choć żadne referenda nie dają takich możliwości, to Ryszard Dziura odsłaniając karty swoich zamiarów, dał do zrozumienia jednoznacznie mieszkańcom, że to referendum w sprawie “dokonania zmiany obecnego włodarza”. To wyjątkowo bezczelne i niezgodne z prawem. Polityczna hucpa na koszt podatnika. Wcześniej twierdził, że to inicjatywa poprzez którą społeczeństwo będzie mogło wypowiedzieć się “za” lub “przeciw” w ważnej społecznie sprawie. Dowód na powyższe:
Burmistrz nie prowadziła kampanii, ale odniosła się do pewnych jej elementów
Burmistrz Jolanta Urbanik przeciwko której toczyła się ta kampania, w porównaniu do swoich przeciwników nie traciła energii i nie prowadziła żadnej kampanii referendalnej. Jak poinformowała w ulotce skierowanej do mieszkańców “nie sposób przejść obojętnie wobec awantury, jaką wytworzyły osoby inicjujące referendum.” Przestrzegła, że celem inicjatorów nie jest dobro mieszkańców, ale podsycanie napięcia i atak polityczny wymierzony w Burmistrza. “Niech każdy sobie sam odpowie czy burmistrza, który przez sześć lat zrealizował więcej inwestycji niż jego poprzednik przez lat szesnaście można posądzać o niegospodarność?”- pytała retorycznie Jolanta Urbanik. Próbę przerwania kadencji samorządowej oceniła jako daleko posuniętą nieodpowiedzialność. Wyraziła ubolewanie, że nawet takie argumenty nie powstrzymały osobistych ambicji niektórych członków rady. “Liczą się czyny i to co zrobiliśmy dla drugiego człowieka. Wierzę w mądrość mieszkańców, że nie dadzą się Państwo oszukać i będą mogli zweryfikować kłamstwa publikowane i dystrybuowane na anonimowych ulotkach moich oponentów.”- skwitowała wówczas J. Urbanik.
Wyniki referendum mówią wszystko
To, co nasuwa się przy analizie wyników referendum, to fakt, że blisko 86 proc. mieszkańców gminy- uprawnionych do głosowanie nie wzięło w nim udziału. Spośród 14,03 proc. mieszkańców w ogólnej liczbie uprawnionych 12264, którzy wzięli udział w referendum, 1567 opowiedziało się za tym, aby odwołać burmistrza. To jednak znacznie mniej niż głosowało przeciwko Jolancie Urbanik w 2018 roku, kiedy już w I turze wyborów na urząd burmistrza pokonała dwóch kontrkandydatów, skutecznie uzyskując reelekcję. Choć tylko 1567 “przeciwników” Jolanty Urbanik, w 15 tys. gminie, głosowało za jej odwołaniem- nikt nie ma prawa ich za to ganić. Trzeba jednak pamiętać, że w ogólnej licznie 1567 osób nie ma tzw. zadeklarowanych przeciwników Jolanty Urbanik, gdyż jakaś część z tych osób mogła zostać oszukana, wprowadzona w błąd.
Zielone światło do kontynuacji
Z uwagi na powyższe, referendum okazało się nieważne. Burmistrz kontynuuje pracę dla mieszkańców Gminy Jedlicze. Ambicje kilku osób okazały się niewystarczające, aby pozbawić stanowiska wybraną w wolnych, demokratycznych wyborach Jolantę Urbanik.
Mieszkańcy domagali się dymisji radnych za nieudane referendum
Wkrótce po ogłoszeniu oficjalnych wyników przez PKW, zdecydowana większość ankietowanych mieszkańców, żądała natychmiastowej dymisji radnych i obciążenia ich kosztami za doprowadzenie do nieudanego referendum. Do dnia dzisiejszego nikt z grupy radnych nie zdecydował się na taki krok i raczej nie zdecyduje. Mało z tego.
Tak po niemal roku jak i dwóch latach od próby przerwania kadencji samorządowej, rozmowach z niektórymi członkami grupy inicjującej referendum można zauważyć, że ci przyznają zgodnie o słuszności swojej decyzji. Nieprawdopodobne? Niektórzy nadal śmiało twierdzą, że referendum było… oczekiwane przez mieszkańców.
Burmistrz nie wdaje się w politykę, ale koncentruje się na sprawach mieszkańców
Z odmiennym od grupy radnych sposobem podejścia do spraw samorządu mamy do czynienia w przypadku burmistrza. Jolanta Urbanik przede wszystkim koncentruje się na sprawach zbiorowości ogólnej mieszkańców, a nie zaspokajaniu potrzeb wojujących słownictwem na sesjach rajców. Grupę radnych wyróżnia krzyk i personalne ataki. Burmistrza opanowanie, determinacja i konsekwencja w działaniu.
To, że burmistrz Jolanta Urbanik wychodzi na przeciw potrzebom i oczekiwaniom mieszkańców, realizując zadania w tych obszarach, gdzie jest priorytet, a nie spełnia “zachcianek” radnych, nie przysparza jej splendoru. Przeciwnie.
Błędem Jolanty Urbanik było zaproszenie do wyborczego komitetu politycznych kameleonów z elastycznymi kręgosłupami. Mało zdolni, ale perfekcyjni lawiranci, przez lata napsuli krwi wielu osobom. Miłości do gminy nie czują. Nisko kłaniają się za to partyjnym dygnitarzom, zabiegając o miejsce w komitetach. Toczą boje o wysokie mniemanie. Nic po za tym. Nic dobrego z tego nie wynika.
Burmistrz, wielokrotnie wręcz do przesady, wyciąga rękę do współpracy z radą. I robi to, nie dla tego, żeby spokój wewnętrzny zachować, ale dlatego, żeby jak najwięcej zadań zrealizować. Samorząd na tym polega. Robota idzie, a potrzeb jest wiele. Te jeszcze nie zrealizowane, czy uparcie i złośliwie blokowane przez radnych działających na szkodę, zostaną zrealizowane, miejmy nadzieję, niektóre jeszcze w tej, a pozostałe w przyszłej kadencji.
Dzięki determinacji burmistrza, wsparciu społecznych środowisk i mieszkańców, udało się zrealizować wiele ambitnych zadań, o czym wielokrotnie i częstotliwie wspominaliśmy na naszych łamach, o tym wszystkim można przeczytać w specjalnym serwisie samorządowym: Samorząd lokalny i polityka. Wiarygodne i sprawdzone źródła informacji. Błyskawicznie, wprost i do rzeczy. O tym, co ważne!
Upolitycznianie samorządu. Torowanie drogi partyjnym koleżkom?
Nie ma nic bardziej szkodliwego dla samorządowej wspólnoty niż upolitycznianie jednostki samorządu terytorialnego.
Grupa radnych szuka metod jak skutecznie zniechęcić do pracy burmistrza. Próbowali już najrozmaitszych tj. obniżenie wynagrodzenia, odbieranie uprawnień czy odwołanie w referendum. Nie udało się.
Jeszcze raz należy podkreślić. Frekwencja na poziomie 14,04 proc. to najlepszy dowód, że referendum było nieporozumieniem. Nie osiągnęło nawet połowy wymaganej liczby głosów, aby jego wynik mógł odegrać znaczenie i zmienić bieg historii, na który bardzo liczyła grupa radnych.
Te wszystkie działania to rozmontowywanie samorządu. -W szeregach rady mamy partyjnego funkcjonariusza, który usilnie i z uporem stara się utorować drogę partyjnym koleżkom, i tym sposobem zapewnić sobie miejsce na liście w wyborach.– mówi nam nasze źródło (doświadczony członek rady).
Aktualnie burmistrz to najgorszy przywódca gminy w ostatnich 30 latach! Stagnacja, kolesiostwo I nic nierobienie! Spadochroniarze z innych gminy na stanowiska u nas! Zero rozwoju!